wtorek, 22 kwietnia 2014

Angielski w karteczkach. Słownictwo dla początkujących cz. 2

Tytuł: Angielski w karteczkach. Słownictwo dla początkujących cz. 2
Wydawnictwo: Compagnia Lingua
Ocena: 8/10
Cena: 59,90

Zbliżają się wakacje, więc pewnie niejeden z Was będzie  wypoczywać na ciepłych zagranicznych plażach, chodzić po krętych górskich ścieżkach Alp czy zwiedzać monumentalne zabytki najsłynniejszych miast świata. Tylko na jakim poziomie jest twój angielski? Czy będziesz w stanie bezproblemowo porozumień się z obcokrajowcami? A może masz zgoła inne plany i po prostu chcesz wzbogacić zasób swoich słów po angielsku, przygotować się do matury albo podjąć pracę w zagranicznej firmie? Jeśli język obcy dotychczas nie należał do twoich najmocniejszych stron to najwyższy czas to zmienić. I nie warto wmawiać sobie, że nie dasz rady, bo to nieprawda. Nie ma rzeczy niemożliwych!
Wydawnictwo Compagnia Lingua oferuje najwyższej jakości produkty do nauki języków obcych. W ich ofercie znajdziecie między innymi fiszki angielskie ze słownictwem dla początkujących. Właśnie ten kurs trafił w moje ręce i tym samym sprawił mi wiele radości i przyjemności. Ilość słówek jakie udało mi się przyswoić w przeciągu jednego miesiąca sumiennego korzystania z kursu przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko sięgać po kolejne karteczki i systematycznie podnosić poziom mojego angielskiego. A może w przyszłości pokuszę się też o naukę innego języka- niemiecki, hiszpański, francuski? Kto wie!
Na opakowaniu fiszek czytamy, że „Angielski w karteczkach to doskonały sposób na skuteczną i wyjątkowo sprawną naukę pojedynczych słówek, całych zwrotów oraz najczęstszych kolokacji. Każdy poziom zaawansowania to starannie dobrane słowa, dokładnie odzwierciedlające język używany przed rodowitych Brytyjczyków. Z ich pomocą nauka staje się łatwiejsza i bardziej skuteczna.”
W skład kursu wchodzi 1000 starannie dobranych słówek, które umożliwiają opanowanie języka angielskiego w stopniu podstawowym. Na jednej stronie fiszki widnieje wyraźnie napisane określone słówko w języku polskim oraz przykładowe zdanie po polsku z wytłuszczonym słówkiem, którego właśnie się uczymy. Na odwrocie natomiast znajduje się odpowiednik polskiego słówka w języku angielskim- również wyrazisty i przykuwający uwagę odbiorcy, przykładowe zdanie po angielsku, symbol oznaczający określony dział z jakiego pochodzi słówko oraz specjalny kod, który umożliwi nam odnalezienie na dołączonej do kursu płycie mini CD odpowiedniego nagrania native speakera. Oprócz tego w kartoniku z kursem znajdziemy dodatkowe karteczki in blanco do samodzielnego uzupełniania, kartę symboli z odpowiadającymi im kategoriami oraz przegródki, umożliwiające podział 1000 słów na grupy takie jak: do nauki, uczę się, powtarzam oraz umiem. Ciekawym dodatkiem do kursu jest etui ze smyczą, dzięki któremu możemy zabierać karteczki ze sobą gdziekolwiek chcemy, bez obaw, że ulegną one zniszczeniu lub nam się pogubią czy porozsypują np. wrzucone gdzieś do torby. Dzięki temu  z fiszek możemy uczyć się praktycznie wszędzie i o każdej porze. Nieważne czy właśnie jedziesz do szkoły, pracy, odpoczywasz w domu, spacerujesz po parku czy też może siedzisz na kolejnym nudnym wykładzie na uczelni.
Mimo, że taki kurs angielskiego jest naprawdę świetną rzeczą, to zabrakło mi w nim kilku rzeczy, które jeszcze bardziej umiliłyby naukę i podniosły efektywność kursu. Od dawna wiadomo, że jeśli oddziałujemy na kilka zmysłów jednocześnie to nasz mózg szybciej zapamiętuje różne informacje i dlatego też myślę, że dobrym rozwiązaniem byłoby umieszczenie na każdej z fiszek obrazka lub jakiegoś elementu graficznego odzwierciedlającego dane słówko lub bezpośrednio z nim związanego. Zabrakło mi także numeracji fiszek, a co za tym idzie lepszego posegregowania ich działami. Taka numeracja z pewnością pozwoliłaby też na szybsze odnalezienie odpowiedniego nagrania na płytce.
Podsumowując ucząc się dziennie 25 słówek przez około 30 minut mój poziom wiedzy z języka angielskiego stale wzrasta, a dzięki powtórkom co określony czas raz nauczone hasła pamiętam trwale. Wkładając odrobinę wysiłku, systematyczności i chęci nauki można bardzo dużo zdziałać.
Szczerze polecam kursy językowe wydawnictwa Compagnia Lingua. W ich ofercie znajdziecie także karteczki z języka niemieckiego, hiszpańskiego czy francuskiego a także ze specjalistycznym słownictwem dotyczącym prawa czy medycyny. Uczcie się języków, świat czeka na Was!


 Kurs otrzymałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa Compagnia Lingua 





niedziela, 2 marca 2014

"The walking dead. Żywe trupy. Droga do Woodbury"

Tytuł: "The walking dead. Żywe trupy. Droga do Woodbury"
Autor: Robert Kirkman, Jay Bonansinga
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Ilość stron: 320   
Ocena: 10/10 
Cena: 34,90  

          Hordy krwiożerczych zombie są coraz liczniejsze, ludzi ubywa, nigdzie nie można czuć się bezpiecznie. Świat, jaki dotąd znaliśmy, jest teraz jak chory organizm targany przez zarazę, której w żaden sposób nie potrafi przezwyciężyć. Ci, którym jakimś cudem udało się przeżyć, zbierają się w większe grupy i próbują za wszelką cenę zachować resztki swojego człowieczeństwa. Jedną z takich osób jest Lilly Caul- drobna, zagubiona i walcząca z paraliżującym ją strachem kobieta. Przemierza ona wraz z kilkudziesięcioma innymi osobami Atlantę w poszukiwaniu azylu. Pewnego razu nieświadomy czyhającego zewsząd zagrożenia obóz uciekinierów, w którym żyje kobieta, atakuje banda umarlaków. Lilly ledwie, co udaje się przeżyć makabryczne natarcie zombie, jednak jedna z dziewczynek, która była w tym czasie pod jej opieką, zostaje w brutalny sposób zabita przez atakujących. Ojciec zmarłego dziecka, chcąc zemścić się na Caul za to, że nie uratowała jego ukochanej córeczki, podstępem zaciąga ją do lasu i tam postanawia wymierzyć na niej samosąd. W obronie bezbronnej dziewczyny staje potężny, czarnoskóry mężczyzna, którego Lilly darzy szczególnym uczuciem- Josh Lee Hamilton, powodując śmierć jej oprawcy. W wyniku tego zdarzenia Josh zostaje wygnany z obozu i jest zmuszony wyjechać. Przyłącza się do niego panna Caul, a także Bob, Megan i Scoot. Piątka znajomych wyrusza w podróż, której celem jest jak najdłuższe utrzymanie się przy życiu. Na końcu swojej krętej i wyboistej drogi pełnej krwawych przygód trafiają do miasteczka Woodbury… miasteczka, w którym rządzi despotyczny Philip Blake, a ludzie zatracają resztki humanitaryzmu. A może to nie koniec, lecz dopiero początek ich trasy?
          Druga część „The walking dead” jest zupełnie inna niż pierwsza, a jednocześnie tak bardzo do niej podobna. W tym tomie główny wątek stanowią losy Lilly Caul oraz grupy jej najbliższych znajomych. Ale nie bójcie się, Gubernator w „Drodze do Woodbury” jest także obecny! Choć jego historia została zepchnięta na drugi plan, to jednak nie pozwala on nikomu o sobie zapomnieć, a już w szczególności, w momencie, gdy zbliżamy się ku końcowi lektury tej powieści. Wszystko to sprawia, że ”Droga do Woodbury” stanowi dość nietypową kontynuację pierwszego tomu. Zazwyczaj mamy jednego lub kilku głównych bohaterów, którym towarzyszymy od początku do końca sagi i to właśnie oni stanowią element łączący wszystko w jednolitą całość. Tutaj, mimo że Blake towarzyszy czytelnikom w obu częściach uniwersum, takim głównym spoiwem jest raczej sytuacja, w jakiej znalazła się ludzkość i wszechobecne zombie.
Okładka anglojęzycznego wydania
          „Droga do Woodbury” jest co najmniej tak samo dobra jak jej poprzedniczka. Akcja mknie bardzo szybko, a czytelnik się nie nudzi. I tym razem nie zabrakło hektolitrów lejącej się krwi, kilometrów wylatujących jelit, masy różnej maści wnętrzności i setek ściętych głów zombie. Wszystko to okraszone mniejszymi lub większymi tragediami poszczególnych bohaterów powieści, przytłaczającą pogodą i zbliżającą się mroźną zimą oraz wyciem umarlaków spragnionych świeżego ludzkiego mięsa.
          Bohaterowie to bardzo ciekawe postacie o złożonych charakterach. Rozgrywające się wydarzenia odciskają swoje piętno na psychice każdego z nich. We wszystkich zachodzi przemiana wewnętrzna. Lilly Caul z panicznie wystraszonej, nieporadnej dziewczyny, niepotrafiącej wyrażać swoich uczuć staje się dojrzałą kobietą, gotową rozpocząć rewolucję i stawić czoła największemu utrapieniu Woodbury (i nie myślę tu o zombie). Blake z bojaźliwego, bezbronnego mężczyzny staje się okrutnym, bezwzględnym i psychopatycznym Gubernatorem. Obłęd, jakim się kieruje od momentu śmierci swojego brata sprawia, że nie potrafi rozróżnić, kim tak naprawdę jest- Brianem czy Philipem? Megan i Bob nie radzą sobie w tym chorym świecie. Bob zapija się do nieprzytomności, a Megan prostytuuje w zamian za drobną opłatą. Josh z kolei bardziej troszczy się o Lilly niż o siebie, to w niej się właśnie zakochał i za wszelką cenę pragnie z nią być, choć bardzo dobrze zdaje sobie sprawę, że czasy, jakie nadeszły, nie są odpowiednim momentem na miłość. Ale z drugiej strony, jeśli nie teraz to kiedy?
          Dużym plusem jest sama jakość wydania. Zastosowano inny papier niż w pierwszej części, wprowadzono drobne elementy graficzne- bardzo klimatyczne oraz co najważniejsze postarano się, aby tym razem czytelnik nie męczył się widząc masę literówek i bezsensownych zdań.
          Szczerze polecam każdemu fanowi tego niesamowitego uniwersum. „Droga do Woodbury” na pewno was nie zawiedzie. Autorzy kolejny raz udowodnili nam, że warto sięgać po ich dzieła. Dreszczyk emocji gwarantowany!

 Książkę otrzymałem dzięki uprzejmości Wydawnictwa Sine Qua Non 

czwartek, 20 lutego 2014

"Jeździec w świecie koni"

Tytuł: "Jeździec w świecie koni"
Autor: Sarah Widdicombe
Wydawnictwo: Akademia Jeździecka
Ilość stron: 185
Ocena: 10/10
Cena: 65,00


           „Jeździec w świecie koni” to kolejna obowiązkowa pozycja w biblioteczce każdego prawdziwego koniarza. Ten niesamowity poradnik autorstwa Sarah Widdicombe na zawsze zmieni Wasz sposób postrzegania końskiej psychiki.
           W pierwszym rozdziale zatytułowanym „Od konia dzikiego do konia pracującego” dowiemy się, jakimi sposobami koń przyswaja bodźce z otoczenia i wykorzystuje swoje zmysły. Znajdziemy tam również informacje na temat jego budowy anatomicznej, doskonale przystosowanej do stylu zwierzęcia pasącego się, dla którego podstawową linią obrony jest ucieczka. W ostatnim podrozdziale części pierwszej poznamy rolę i strukturę stada, więzi społeczne, jakie występują pomiędzy czterokopytnymi oraz sposoby komunikacji koni.
           W części drugiej- „Koń w naszym świecie” -dowiemy się jak stworzyć odpowiednie środowisko egzystencji konia, będące kompromisem pomiędzy naturalnymi potrzebami konia, a wymogami chowu stajennego i planowanym sposobem użytkowania. Na kolejnych stronach książki autorka przybliży nam również kwestie takie jak żywienie naszych wierzchowców, rząd koński czy podkuwanie i pielęgnacja kopyt. Dzięki poradom w tej części „Jeźdźca w świecie koni” znajdziemy także odpowiedzi na wiele nurtujących nas pytań dotyczących załadunku i przewozu oraz czyszczenia, strzyżenia i derkowania naszych rumaków.
           W rozdziale pt. „Oko w oko z koniem” autorka przybliży nam mechanizmy komunikacji pomiędzy człowiekiem a koniem, znaczenie sygnałów, jakie zdarza nam się mimowolnie wysyłać w jego stronę, a także skuteczne sposoby pracy z ziemi, dzięki którym możemy nauczyć konia określonych pożądanych zachowań.
           W ostatniej części zatytułowanej „Porozumienie z koniem z siodła” poznamy sposoby komunikacji z siodła, które są zrozumiałe dla konia i pozwalają mu na płynne wykonywanie poleceń człowieka. Zostało tu także zaprezentowanych wiele typowych sytuacji jeździeckich z końskiej perspektywy pokazując, w jaki sposób możemy stopniowo wypracowywać własne strategie pokonywania różnorodnych problemów. W tym rozdziale dowiecie się m.in. jak ważna w treningu naszych wierzchowców jest jazda na ujeżdżalni, przez wielu jeźdźców uważana za rzecz nudną i nieatrakcyjną czy też, w jaki sposób zapanować nad prędkością chodu konia i sprawić abyśmy to my decydowali o tempie jazdy.
           „Jeździec w świecie koni”, chyba jak każda książka wydana przez Akademię Jeździecką, zachwyca starannością wykonania i efektowną szatą graficzną. Setki pięknych, starannie wykonanych i dobranych fotografii umilają nam czytanie tego poradnika. Warto również wspomnieć, że każde ze zdjęć posiada szczegółowy opis oraz ciekawe porady dotyczące np. radzenia sobie w przedstawionych na nich sytuacjach. Język, jakim posługuje się Sarah Widdicombe jest prosty, a jednocześnie bardzo bogaty. Sprawia to, że tę pozycję czyta się lekko i przyjemnie. Zatapiając się w danym, interesującym nas temacie prezentowanym w książce, nie sposób jest się oderwać od lektury „Jeźdźca w świecie koni”. Informacje zawarte w tym dziele przedstawiono w sposób bardzo przejrzysty i przykuwający uwagę czytelnika. Ważniejsze kwestie zostały zaprezentowane na kolorowym tle lub zaznaczone pogrubioną czcionką.
           Szczerze polecam tę książkę każdemu fanowi jeździectwa. Zarówno tym, którzy dopiero wstępują na ścieżkę tego pięknego sportu, jak i tym, którzy aktywnie go uprawiają. Jeśli zastosujecie, choć część porad, którymi autorka dzieli się z czytelnikami w swojej książce, to wasze relacje z końmi i jazdy z pewnością przejdą na zupełnie innym poziom… poziom oparty na zrozumieniu, zaufaniu i współpracy. Postępując zgodnie z wytycznymi zawartymi w tym poradniku, stanowiącym istną końską skarbnicę wiedzy, wiele waszych problemów, które zniechęcały was dotychczas do jazd, odejdzie w niepamięć, a to, co kiedyś było dla was największą zmorą, stanie się być może ogromną przyjemnością. 


 Książkę otrzymałem dzięki uprzejmości wydawnictwa Akademia Jeździecka